Nie ma to być kolejna rozprawa nad wyższością Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy, ale może taka moja mała wrzutka na rzecz żywego kwiatka nad sztucznym!
Byłam ostatnio u mojej koleżanki. Jest już po siedemdziesiątce i mieszka samotnie. Do tej pory przy wspólnej kawce i lampce winka dyskutowałyśmy na różne tematy. Nie zabrakło również rozmów o tym, co najbardziej interesuje czytelników bloga, czyli o kwiatach w doniczkach.
Ostatnio, coś się zmieniło - koleżanka nie ma już żywych kwiatów, pojawiły się same sztuczne!
O zgrozo. Okazało się, że nie ma już sił na pielęgnowanie, że nie chciało się jej ich na wiosnę przesadzać, a zresztą sztuczne są ładniejsze od prawdziwych i stale są piękne :(
Drogie Panie (i Panowie).
Nie będę polemizowała z powyższą tezą, bo to byłoby tak, jakbym miała udowadniać, że nie jestem kosmitką.
No nie jestem :)
Jeśli już nie macie siły na pielęgnowanie kwiatów (nie chcę uwierzyć, bo ja przy tej czynności odpoczywam!) to kupujcie cięte kwiaty żywe.
W kwiaciarniach pojawiły się ostatnio w dobrej cenie piękne narcyzy (zwane w Polsce częściej żonkilami). Już za 50 gr sztuka (w Lidlu) można cieszyć oko pięknymi kolorami i kształtami.
A te sztuczne kwiaty?
W końcu zbrzydną, wyblakną i wyrzucimy je do kosza. A na wysypisku będą się rozkładać dziesiątki a może i setki lat!
Komentarze
Prześlij komentarz